Napój urodzonych biegaczy

napoj-urodzonych-biegaczy

„…Kubek wypełniała lepka maź, która wyglądała jak gęsty ryż z mlekiem, tyle że bez ryżu, i która bulgotała bąblami w czarne ciapki – mógłbym przysiąc, że były to wykluwające się żaby”, wspomina Chris McDougall w swej kultowej już opowieści o urodzonych biegaczach - Indianach Tarahumara. To dzięki nim świat poznał nasiona chia – poznał i pokochał za niesamowite właściwości zdrowotne, które mieszczą się w tych maleńkich, przypominających żwir czarnych ziarenkach. Rzeczywiście iskiate, czyli napój sporządzany na bazie tej rośliny, nie wygląda zachęcająco na pierwszy rzut oka. Szybko jednak przekonamy się do jego orzeźwiającego smaku, a szereg korzyści, które odczujemy prawie natychmiast, wynagrodzą nam przykre wrażenia estetyczne.

Dla sportowców chia, zwana też salba, to życiodajny eliksir i przepustka do dobrego samopoczucia i stałego poziomu energii podczas długotrwałego wysiłku. Nie na darmo Indianie Tarahumara popijają ją podczas swych wielokilometrowych biegów przez niegościnne pustkowia północnego Meksyku – to naturalny redbull, skoncentrowana pigułka mocy. Przed wiekami chia była ceniona tak bardzo, że stanowiła środek płatniczy; południowomeksykański stan Chiapas właśnie tej cennej roślinie zawdzięcza swoją nazwę. Niepozornym nasionom przypisywano już w czasach starożytnych właściwości magiczne – Aztekowie spożywali je przed bitwą, miała zapewnić im waleczność i odporność. I zapewniała, nie za sprawą magii, a swego biochemicznego bogactwa: kwasów omega-3 i omega-6, których jest tu więcej niż w tłuszczu ryb morskich; przeciwutleniaczy, łatwo przyswajalnego białka i wapnia (dobra wiadomość dla wegan i mlekoodpornych!), innych minerałów (żelaza, cynku, magnezu) i potężnej dawki witaminy C. Jeśli więc potrzeba nam dobrego wsparcia podczas treningu lub zawodów, sięgnijmy po chię, która w Ameryce Centralnej jest bardzo łatwo dostępna, w Polsce zaś kupimy ją w sklepach ze zdrową i ekologiczną żywnością. Wystarczy łyżka dziennie, by wstąpił w nas duch azteckich wojowników.

Iskiate, czyli nasz naturalny red bull, bardzo łatwo zrobić w domu – łyżkę nasion zalewamy sokiem wyciśniętym z dwóch limonek lub cytryny i wstawiamy do lodówki najlepiej na całą noc, lub chociaż na pół godziny. Teraz rozcieńczamy tę substancję letnią wodą, bo nasiona zamieniły się w klejącą galaretkę, i dodajemy – wedle uznania - miód, ciemny nierafinowany cukier lub syrop z agawy. Kilka łyżek gotowego iskiate, wraz z ziarnami, można dorzucić do każdej porcji wody, jaką spożywamy przed, w trakcie i po biegu – latem wspaniale nas orzeźwi. Ponieważ w kontakcie z wodą chia pęcznieje aż dwunastokrotnie, jest też znakomitym lekarstwem na udar słoneczny lub…kaca, bo zatrzymuje potrzebną nam wodę. Jest też wielką przyjaciółką osób odchudzających się i wszystkich tych, którzy borykają się z kiepskim metabolizmem: nasiona zawierają mnóstwo błonnika, który usprawnia trawienie, przyspiesza ruchy robaczkowe jelit i ułatwia ich opróżnianie, zapewniając przy tym długotrwałe uczucie sytości; przyspieszają też metabolizm glukozy. Chłodne iskiate (w wersji bez cukru) stanowi zatem świetne zabezpieczenie przed nocnymi atakami na lodówkę.

Aby przyrządzić iście środkowoamerykańskie danie, które dzięki swej urodzie możemy nazwać złotem Majów, potrzeba garści mąki kukurydzianej, odrobiny mąki z cieciorki (lub innej, która wpadnie nam w ręce), szczypty soli, letniej wody i dwóch łyżek chia. Mieszamy wszystko do konsystencji rzadkiej śmietany i odstawiamy na pó godziny, a potem smażymy na odrobinie (!) oliwy cieniutkie naleśniki – żółte, pięknie nakrapiane. Zawijamy weń to, co lubimy – słupki blanszowanej marchewki i ogórka, grzybki mun, ugotowany bób z z koperkiem, posiekaną i podduszoną botwinkę z czosnkiem, a w wersji jaskiniowej – siekaną wołowinę lub paski pikantnego kurczaka. Albo cokolwiek innego, na co przyjdzie nam ochota. Z chią można eksperymentować – dodać jej ziarna do chleba domowego wypieku, ulubionych owsianych ciasteczek, musli czy granoli. Można dosypać jej do ryżu czy komosy; można posypywać nią sałatki i kanapki. W każdej formie będzie służyła naszemu zdrowiu i urodzie.