Green power

green-power

Uwielbiam wszystko co zielone. Każdy liść i każda łodyga może być pewna, że nie pominę jej w swoich uważnych poszukiwaniach smaku i zdrowia. Oczywiście zawsze wybieram te świeże, bujne i żywego koloru. Jędrne łodygi, pełne życia liście natychmiast przywodzą miłe skojarzenia. Wyobrażam sobie te życiodajne soki, które powołały tę roślinę do wzrostu; tę bogatą glebę, wodę i słońce z których czerpała, tę mnogość witamin i mikroelementów które krążą w jej żyłkach, a którą ja już wkrótce pochłonę w sałatce, lub jeszcze lepiej – podzielę się tą sałatką z tymi, których kocham. Uwielbiam dzielić się zdrowym, pysznym, świeżym jedzeniem. To rodzaj małej, codziennej radości; to dla niej nie poprzestaję w swych dociekaniach: co jest dla nas najlepsze?

Acelga (ang. Swiss chard, a po polsku burak liściowy lub po prostu boćwina), bo o niej dziś wam opowiem, należy do gatunku burakowatych, zwanych po łacinie dużo ładniej: beta vulgaris, i  rodziny amarantusowych (podobnie jak wspaniałe bledo, o którym pisałam już wcześniej). Odmiennie od klasycznego, znanego nam buraka, acelga jest hodowana nie ze względu na smakowity korzeń, ale bujne ciemnozielone liście. Pochodzi z Europy; rosła niegdyś dziko w rejonie Morza Śródziemnego, a dziś uprawiana jest właściwie na całym świecie. Liście są grube, mocno unerwione, jędrne i niebywale przesycone chlorofilem (och, antyoksydanty!). Niestety łatwo się psują, więc ważne, by kupować najświeższe rośliny i zjadać je jak najszybciej.

Liście pałaszować można na surowo w sałatkach, wówczas oczywiście najwięcej nasz organizm przyswoi wspaniałości – lepiej wtedy wybrać te młode, mniejsze niż 20 centymetrów; lub gotować, dusić czy smażyć na wzór szpinaku. Kalorii tu prawie wcale; wody mnóstwo (prawie połowa!), ale przede wszystkim mnóstwo witamin, błonnika, kwasu foliowego potrzebnego tak bardzo każdej komórce naszego organizmu (pamiętajmy, że przy gotowaniu tracimy go prawie 70 %). Liście zawierają też karoten, dużo wapnia, potasu i magnezu; 100 gramów rośliny w łatwością uzupełni braki w dziennym zapotrzebowaniu na witaminę K, A oraz C. Dietetycy zgodnie uznają acelgę za jedną z najzdrowszych dostępnych roślin, a wielbiciele zdrowej i zielonej diety chętnie włączają ją do odżywczych i oczyszczających koktajli i soków. W kuchni egipskiej roślinę tę wykorzystuje się do przyrządzania lekkiego bulionu, w którego skład wchodzi też kolendra i tapioka. W kuchni śródziemnomorskiej zaś liści używa się, podobnie jak kapusty czy winorośli, do zawijania w gołąbki z farszem rybnym lub mięsnym.

Ponieważ w liściach acelgi jest tyle dobroczynnego bogactwa, nie mam sumienia poddawać jej długiej obróbce cieplnej. Ogonki odcinam więc i blenduję z kawałkiem ananasa i zielonym jabłuszkiem na poranne super-smoothie, zaś liście wrzucam na trzy sekundy do osolonego wrzątku, po czym natychmiast przekładam do wody z lodem, by zachowały jędrność. Tak zblanszowane układam na talerzu zwinięte w „gniazdka”, a w ich środek wkładam – zależnie od humoru – kulkę koziego sera, pomidorki koktajlowe i kilka migdałów (to wersja śródziemnomorska) lub cząstkę pomarańczy, łyżeczkę humusu i skrapiam miętowym sosem (gdy mam ochotę na wycieczkę na Bliski Wschód). Piękna to przystawka, nietypowa i zaskakująca, zwłaszcza gdy okrasimy ją opowieścią o magicznych właściwościach acelgi. Na zdrowie!